Nie jesteś w stanie uchronić mnie przed zwykłym ludzkim upadkiem. Nikt nie jest, bo nieraz coś we mnie chce zniszczyć, potłuc duszę i kości. Na samo dno i niżej i niżej. Tak, żeby bolało, żebym czując ból i posmak krwi czuła, że żyję. Paradoskalnie zniszczeniem jestem niezniszczalna. Przypominam tak sobie, że oddycham.
Jestem czasami po prostu destrukcyjnie głupia. To nie jest normalne.
Jestem łatwym w obsłusze przyjacielem. Jestem bardzo trudną w obsłusze partnerką.
Ale mimo tego, od tylu lat, ty zostajesz po każdym takim razie. Zajmujesz się mną gdy dosłownie liżę swoje rany. Przypominam sobie, co jest najważniejsze.
Kochasz, kochasz, kochasz.
I za każdym razem gdy to słyszę, włączę przypadkiem, poleci na playliście, przypominam sobie, że najważniejszy skok w przepaść okazał się nie upadkiem, a lotem. Łzy same napływają mi do oczu, choć staram się ich pochopnie nie rodzić. Read More »